Share
Ślepy Zaułek EmptyŚlepy Zaułek EmptyŚlepy Zaułek EmptyŚlepy Zaułek EmptyŚlepy Zaułek EmptyŚlepy Zaułek EmptyŚlepy Zaułek EmptyŚlepy Zaułek EmptyŚlepy Zaułek EmptyŚlepy Zaułek EmptyŚlepy Zaułek EmptyŚlepy Zaułek EmptyŚlepy Zaułek Empty
 

 Ślepy Zaułek

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Astaroth Mori
Astaroth Mori

PisanieTemat: Ślepy Zaułek   Ślepy Zaułek EmptyPon Sie 12, 2019 6:22 pm

Ślepy Zaułek 82bf5317a432e6eab75479839aaba07f


Na tym ogromnym terenie jakim są ruiny Nieznanego Miasta nie brakuje dróg bez większego celu czy nawet kończące się po prostu wielką wydmą, zawalonym kawałkiem jakiejś ściany lub ślepym zaułkiem. To właśnie jedno z takich miejsc - Otoczone kamieniami i piachem, stanowiące korzystny punkt orientacyjny na wypadek burzy piaskowej. Do wnętrza budynku, którego ściana jest tu główną atrakcją, prowadziło niegdyś wąskie, acz bardzo wysokie przejście - obecnie zawalone od środka. Mimo to wyryto tutaj wiele linijek tekstu w języku, którego prawie nikt już nie pamięta. Całe szczęście są to hieroglify, które zachowały bardzo obrazkowy charakter - dla kreatywnych może brzmieć jak ciekawa zabawa, a niektórzy wciąż dopatrują się tutaj sakralnych treści. Ciężko powiedzieć kto się myli - i czy ktoś w ogóle jest w błędzie? Prawdopodobnie nigdy się nie dowiemy.
Powrót do góry Go down
Astaroth Mori
Astaroth Mori

PisanieTemat: Re: Ślepy Zaułek   Ślepy Zaułek EmptyPon Sie 12, 2019 6:56 pm

Żar lejący się z nieba nie zachęca do odwiedzin w tak niekomfortowe tereny jakimi jest pustynia. Samo poruszanie się po hektarach piasku nie brzmi zachęcająco, a do tego mało kto wie jak przygotować się na taką wyprawę. Astaroth nie miała powodów do narzekań – ba, wręcz przeciwnie. Doceniała takie zapomniane przez bóstwa tereny, gdzie mało kto się zapuszcza i można na spokojnie poukładać myśli, co musi robić często i najlepiej regularnie. Zapomina o tym notorycznie lub traci jakikolwiek zapał, a potem znowu robi się problematycznie. Brzmi jak ciężka do zdzierżenia rutyna, szczególnie, gdy w ten sposób wygląda ponad połowa twojego życia, a ty liczysz sobie ponad siedemset lat. Urokliwie.
Właśnie w takich momentach na pomoc przychodzi Fàsach òr. Kobieta nie miała nigdy najmniejszego problemu z poruszaniem się po zdradliwych wydmach, gdyż niesamowita wprawa w dziedzinie lewitacji pozwala jej oszczędzić sobie kłopotów. Sam ten aspekt niepomiernie uprzyjemnia wizytę na pustyni, a to nie koniec udogodnień. Niektórzy bowiem muszą wędrować wiele dni, czasem tygodni, aby osiągnąć Ruiny Nieznanego Miasta – Astaroth po prostu stworzyła sobie tutaj spersonalizowany portal, którego używa, gdy ma gorszy dzień. Gdy ma bardzo dobry to też. Tym razem jej humor nie miał się najlepiej, jednakże nie to było głównym powodem tej wycieczki. Postanowiła opuścić stolicę, gdyż zaczęło tam padać. Co za dużo to nie zdrowo, a pomimo bycia Yokai podpisanym pod aspekt wody potrafiła bardzo szybko zirytować się na krople wody wpadające jej z mokrej grzywki do oczu.
Portal zniknął, gdy tylko przekroczyła próg jakże użytecznego rodzaju osobistych drzwi, a ona pełna piersią odetchnęła ciężkim powietrzem, które zdawało się falować na horyzoncie.
- Od razu lepiej. Deszcz powinno się wtrącać do lochów, żeby przemyślał swoje zachowanie. Mógł chociaż uprzedzić, a w ten sposób to prawie cię spłukało. – mruczała, wykręcając wodę z kucyków, pomiędzy którymi leżał mały jeż, kurczowo wczepiający się we włosy swojej pani. Zapewne nie spadł stamtąd tylko dzięki specyficznej ozdobie, która przypominała coś na kształt korony noszonej bardziej z tyłu. Niszczyciel zafukał gniewnie po czym zaczął węszyć w powietrzu. Widocznie się rozluźnił, gdy poczuł przyjemne ciepło, które w żadnym wypadku mu nie przeszkadzało, gdyż jego naturalne tereny niewiele różniły się od tych tutaj.
Astaroth skierowała się w stronę wystających spomiędzy wydm resztek zabudowań, zwalonych kolumn i połamanych posągów. Płynęła z gracją w powietrzu, uśmiechając się szeroko na znajomy widok. Uwielbiała to miejsce cała sobą i za każdym razem przypominała małe dziecko, które widzi starożytne kamienie po raz pierwszy. Nagle słońce zgasło, a dookoła tej osobliwej dwójki roztaczała się plama cienia.
- Dziękuję, Alfredzie. – powiedziała z zawadiackim uśmiechem do kawałka posągu, który okazał się być źródłem przyjemnego cienia. Osoba przedstawiona na rzeźbie nie przypominała nijak lokaja, ale odkąd kobieta poznała to powiedzonko i schemat służącego Alfreda w popkulturze ludzi to skalny delikwent zyskał nowe miano. – Niszczyciel, podziękuje panu Alfredowi. – dodała, tykając czubkiem palca okrąglutki zadek jeża. Ten coś fuknął znowu, poruszył się gwałtownie, po czym próbował się skierować w stronę posągu. Wszystko zapewne przebiegłoby bezproblemowo, gdyby jedna z malutkich nóżek zwierzątka nie zapomniała jak ma działać. W ostatniej chwili Astaroth złapała swojego kolczastego kompana, ratując go w ten sposób od zabawy w mała bombę zrzuconą na niewidzialne miasteczko w piachu.
- Nurkowanie dopiero w Oazie, tyle razy ci mówiłam – westchnęła, po czym przelewitowała do znajomego już zaułka, gdzie postawiła zwierzę na twardszym podłożu. Niewiele piachu jest w stanie się tutaj dostać dlatego wciąż można zobaczyć fragmenty kamiennego podłoża – lub może sufitu? Ciężko orzec jak wysokie było to miasto.
Jeż zaczął intensywnie wąchać powietrze i szukać pożywienia. W piasku pustyni często żyły niewielkie owady, które jak się okazało są bardzo dobrym składnikiem diety zwykłego jeża, dlatego też maluch nie marnował ani sekundy na zbędne odgrywanie turysty – taki dumny zwierz jak on od razu został myśliwym. W tym samym czasie jedyna siostra głowy rodu Mori zajęła się swoją ulubioną zabawą. Zbliżyła się do ściany i zaczęła z ciekawością śledzić dziwne symbole wypisane w różnych kolumnach. Niektóre dotykała palcami, zupełnie jakby to miało jej pomóc w zrozumieniu nieprzetłumaczalnego już pisma. Innym razem potrafiła wziąć w garście piasek i rzucić w ścianę, licząc z jakiegoś powodu na to, że otworzy to tajemne przejście. Z jakiegoś powodu za każdym razem nie działało, ale samo wyobrażenie, że tak głupi pomysł mógłby się okazać skuteczny bawiło Astaroth. W końcu przysiadła w powietrzu, krzyżując nogi zgięte w kolanach. Wyciągnęła ze swojego płóciennego worka paczkę suszonych glonów, po czym zaczęła je powoli jeśli, na zmianę zachwycając się ich smakiem i snując na głos domysły co do znaczenia chociażby symbolu o wyglądzie skrzyżowania pióra i pucharu.


Ostatnio zmieniony przez Astaroth Mori dnia Pon Sie 12, 2019 9:17 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
Yoshimitsu
Yoshimitsu

PisanieTemat: Re: Ślepy Zaułek   Ślepy Zaułek EmptyPon Sie 12, 2019 8:25 pm

Czasami w życiu bywa tak, że łowca jest ofiarą. Można więc założyć że Yoshimitsu irytowała pustynia, tabuny piasku które radośnie próbowałyby wpakować mu się do butów niczym niezapowiedziany gość na imprezę oraz fakt, że było tu zdecydowanie za gorąco dla normalnych istot żyjących. Jak to jednak mówią, ogień nie możne zniszczyć smoka, a Yoshimitsu jest niemożliwy do zirytowania. Może i nikt tak nie mówi, ale trzymajmy się wersji że właśnie tak jest, nawet jeśli to nie do końca prawda. Zresztą akurat dla niego personalnie, nie było tu nic co mogłoby mu zawadzić, bowiem zamiast zezwalać na zawadzanie on zawadiacko lewitował, unikając piasku, a jeśli chodzi o upał - ta paskudna gadzina nie znała zwrotów "za gorąco" czy "za zimno". Przy przysłowiowych ogniach piekielnych, Yoshimitsu opalał się i grillował takoyaki. Szczególnie że wędrował tu w konkretnym celu - od dłuższego czasu zabawiał się w stalkera, starając się upolować swoją ofiarę o której słyszał to i owo. Głównie mało pochlebne rzeczy, a co za tym idzie, nikogo chyba nie dziwi że postanowił ją poznać. Ciągnie swój do swego, te sprawy. Udało mu się nawet prześledzić w jakich miejscach zdarza jej się pojawiać, a to wszystko za sprawą nadmiaru wolnego czasu i brzydkiego zwyczaju wtrącania się w nie swoje sprawy. A także równie odrażającego upodobania do podglądania innych z ukrycia, tylko po to by zebrać więcej informacji które mogą ułatwić mu...dyskusje przeprowadzoną w atmosferze przyjaźni i sympatii. Włóczył się więc licząc na łut szczęścia, który sprawi że obiekt jego stalkingu postanowi pojawić się akurat tutaj - zresztą, czy miał coś lepszego do roboty? Nie, chyba nie. Dopiero gdy z oddali usłyszał głos niewiasty, zorientował się że dzisiaj mu się faktycznie poszczęściło - albo może inaczej, to Astaroth ma najzwyczajniej w świecie pecha.
Zastanawiało go tylko jedno - kim do ciężkiego wafla jeżowego kłębka jest Alfred? Nie kojarzył faceta, a niedobrze by było gdyby postanowił też tu sobie poodpoczywać. Jego zmysł do irytowania innych mógłby być zaburzony, gdyby aż dwie osoby naraz mu się nawinęły. Jego największa słabość - tajemniczy Alfred z zaułka. Kiedy jednak znalazł się już w zasięgu wzroku, zauważył iż...Alfred jest jeżem? Najwyraźniej. Ciekawiło go, czy zwierzątko odpowiada na rzucane wobec niego słowa. Doskonale słyszał że nie odpowiada realnie, ale kto wie, czy właścicielka nie była święcie przekonana że odpowiada. Zaskoczyło go jedno - dziewczyna była mniejsza niż się spodziewał. Z odległości bezpiecznego podglądania nie widać takich szczegółów. Gdyby nie jej umiejętność lewitacji, mógłby z nią spędzić wiele upojnych chwil odkładając jej rzeczy za wysoko na zasięg jej rąk. Niestety, pieprzona lewitacja. No skoro już tu był, to wypadałoby zagadać. Yoshimitsu nie był osobą która podkradała się do innych, broniąc się przed ewentualnym atakiem. Wjeżdżał z buta w cudzą egzystencję, z potężnym orężem "Argument" w ręku i ogromnym napisem "Riposta" na plecach. W jego własnym dialekcie, Yoshimitsu oznaczało bowiem "Negocjator". Niestety, inni byli zdecydowanie zbyt ograniczeni by używać jego dialektu. Szkoda.
W każdym razie, bez cienia skrępowania pokonał dzielący ich dystans. Zazwyczaj, kiedy po raz pierwszy spotykasz się z kimś oficjalnie, zaczynasz rozmowę od "Cześć, miło Cie poznać", przedstawiasz się albo idziesz w banały. "Często tu bywasz?", "Jak Ci się podoba pogoda?", "Co sądzisz o budowie dzidy?". To taktowne. Nic więc dziwnego, że Yoshimitsu bez chwili zawahania rozpoczął dyskusję zgoła inaczej.
- Astaroth. Niebywale raduje mnie fakt, iż mogę poinformować Cię iż właśnie zostałaś przyjęta do Straży Zagłady. Gratuluję - rzucił swobodnie, po czym poprawił okulary na nosie dwoma palcami i posłał jej szeroki "prawie-niewinny-i-szczery" uśmieszek. Zapewne wiele osób zastanawia się "czym do cholery jest straż zagłady" a przynajmniej tak zastanawiałby się każdy racjonalnie myślący osobnik. Prawda jest taka, że pewnie Yoshimitsu sam jeszcze do końca nie wiedział, nic zresztą dziwnego - właśnie werbował pierwszego członka. Zresztą czy to ważne? Grunt żeby wiedzieć, do czego się dąży, a nie z kim i po co się do tego dąży. A dążenie do zagłady to piękny, nieunikniony proceder, któremu lecznicze śmiecie starają się zawadzać na siłę. Irracjonalna bezczelność. A kto lepiej się nada do starcia im tych radosnych uśmiechów z twarzy i wymalowania na nich nędzy i rozpaczy? No kto jak nie Yoshidor Blizi. Takich siedmiu jak on jeden to nie ma ani jednego. I chwała im za to, bo tego świat by już nie zniósł.
Powrót do góry Go down
Astaroth Mori
Astaroth Mori

PisanieTemat: Re: Ślepy Zaułek   Ślepy Zaułek EmptyPon Sie 12, 2019 9:16 pm

Właśnie była na etapie najdzikszego rodzaju kalkulacji co do hieroglifu przypominającego w jej mniemaniu bojową kaczkę. Według obecnej wersji był to znak na określenie zabawkowego penisa, na tyle długiego, by móc używać go jako miecza. Zapewne był to swego rodzaju sport tutejszych mieszkańców, którzy należeli do tajnego bractwa Pogromców Cnoty, a to niepodważalny dowód, że miasto popadło w ruinę z powodu klątwy Wiecznej Dziewicy, która o mały włos nie utraciła przez nich swego dumnego tytułu. Nawet zaczęła jej przez moment współczuć, jednakże zaraz dotarło do niej, że nie rozumie czemu ktokolwiek miałby sobie odmawiać przyjemności płynącej ze zbliżenia seksualnego. Może była paskudna i dla ochrony własnej samooceny postanowiła szczycić się swym tytułem wszem i wobec? Bycie psychologiem w Akademii rozwijało zawiłe meandry psychiki Astaroth, która czasem różne rzeczy słyszy od dzieciaków, którzy do niej przychodzą lub po prostu są zbyt głośne na korytarzach. Kyoto to stan umysłu najwyraźniej, ale bywa momentami zabawne na swój sposób.
Już miała podzielić się swymi spostrzeżeniami z Niszczycielem, gdy usłyszała głos znikąd. Aż podskoczyła w powietrzu, szybko obracając się w stronę, z której docierały słowa intruza. Już miała go zrugać, może nawet potraktować spontanicznie jednym ze swoich czarów, ale zanim wykonała którąkolwiek z tych czynności zawiesiła się z kawałkiem sprasowanego glona w dłoni, ustawionym przed sobą jakby był jedną z magicznych pieczęci, którymi posługują się kapłanki. Spodziewała się…w sumie nie wiedziała kogo, ale nie był to na pewno okularnik. Zlustrowała go od stóp do głów i pierwsze co stwierdziła to fakt, że może i gość nie stał w kolejce po wzrok, bo brzmiało prawie że jak wzrost. Faktycznie, w takim wypadku potrzebna mu ta drobna pomoc.
Zaraz. Zna jej imię. Czyżby był w Akademii? Nie, na pewno nie – pamiętałaby kogoś tak wysokiego, a przede wszystkim dużo łatwiej poznać „swego”. W dodatku miała wrażenie, że intruz jest starszy niż przeciętny uczeń, natomiast grono nauczycielskie nie jest tak rozbudowane, by się w nim nie orientować. W tym wypadku najprawdopodobniej pochodził z któregoś z Klanów – i to nie do końca jej się podobało. Od wielu już lat miała niskie mniemanie o członkach wysokiej arystokracji, a biorąc pod uwagę kiepską renomę kobiety takie spotkanie pośrodku niczego nie wróżyło zbyt wiele dobrych rzeczy. Pozostaje jedno pytanie – czym jest Straż Zagłady? Zupełnie ignorując obecność delikwenta zaczęła lewitować płynnie dookoła zataczając coś na kształt ósemek, z intensywnym zamyśleniem wymalowanym na twarzy. Dopiero, gdy przez taki sposób poruszania się podpłynęła bliżej mężczyzny to wciąż skupiona podsunęła do niego paczkę.
- Glona? – rzuciła bezwiednie i nawet nie czekając na odpowiedź wróciła do swojego pierwotnego miejsca lewitacji. Dokończyła ukochana przekąskę, wrzuciła opakowanie do torby i szybki ruchem schyliła się po kolczastego przyjaciela, przez co zawisła do góry nogami. Wbiła groźne spojrzenie w okularnika, nie przejmując się szurającymi po piasku włosami.
- Niczego nie podpisywałam in blanco, a nawet jeśli to nie byłam ja. Niczego mi nie udowodnicie i pozwolę ci odejść w spokoju, jeśli dasz mi wysadzić dokument. – zaczęła prawie agresywnie, jakby była co najmniej dziką zwierzyną, która właśnie błyska kłami i powarkuje, dając ostatni sygnał do ucieczki. Szybko i z gracją wrócił do odpowiedniego pionu, unosząc Niszczyciela na wysokość swojej twarzy, tak by też patrzył wprost na mężczyznę. – Jeżowa Gwardia cię obserwuje, przebrzydły ankieterze. Rozgryzłam cię. Chociaż nie, lepiej nie. Masz czarne włosy to pewnie rozgryzienie cię smakuje paskudnie, jak rozgryzienie pieprzu.
Gdyby Niszczyciel umiał mówić zapewne nie powiedziałby nic, gdyż nawet będąc małym zwierzątkiem był w stanie ukazać na swym drobnym pyszczku wyraz zupełnej konsternacji, gdy tak patrzył na innego Yokai i swoją panią, po czym znowu na Yokai. Ciężko jest być Niszczycielem w takich momentach.
Powrót do góry Go down
Yoshimitsu
Yoshimitsu

PisanieTemat: Re: Ślepy Zaułek   Ślepy Zaułek EmptyPon Sie 12, 2019 9:35 pm

Prawdopodobnie powinien być niebywale zaskoczony i stwierdzić że jego rozmówczyni jest totalnie niezrównoważona psychicznie, jednakże nie było to coś co nie było dla niego oczywiste. Gdyby była w pełni normalna, to zdecydowanie nie próbowałby z nią nawiązywać kontaktu, byłoby to zdecydowanie zbyt nudne. Nadmierna przewidywalność doprowadzała go do utraty zapału, w końcu gdy ktoś jest zwyczajnie nudny, to jaką przyjemność można mieć z uprzykrzania mu życia? No właśnie.
- Nie, dziękuję. Wolałbym zjeść ośmiornicę - odparł spokojnie, uśmiechając się i mrużąc oczy. Różnie można było interpretować jego wypowiedź, ale prawda była taka że po prostu lubił kulki ośmiornicy, nic chyba w tym dziwnego. Wszelka zbieżność słów i rozmówców, jak zwykle była przypadkowa.
Zastanawiało go tylko, dlaczego tak właściwie to biedne stworzonko, pan jeż Alfred, musi być wykorzystywany przy jej gierkach. Biedaczek się spoci, a widział ktoś kiedyś spoconego jeża zadowolonego z życia? Szkoda kolczaka.
- Umowy sporządzone w staromodny sposób nie mają dla mnie większej wartości - odparł spokojnie, pozornie na temat, chociaż kto go tam wie co właściwie miał na myśli. Spokojnie ją okrążył, wodząc spojrzeniem to po niej, to po otoczeniu. Zupełnie jakby chciał osądzić czy jej osoba nadaje się do otoczenia, czy jednak może sposób wyrzeźbienia jej bioder gryzie mu się z otoczeniem. Esteta się znalazł.
- Jeżowa Gwardia nie widzi, nie słyszy i nie węszy tam, gdzie postanie ma bosa stópka, cna niewiasto - wtrącił jej się spokojnie, przystając za jej plecami. Ta rozmowa zaczynała go interesować i nie wadziło mu, że pozornie prowadzili dwie zupełnie różne dyskusje w końcu na tym powinno to polegać. Wyrwać się ze sztampu, wyłamać ze schematu, przekroczyć ograniczenia, przełożyć sens wypowiedzi nad samym sensem słów. Ewentualnie po prostu bardzo lubił zdrowo popierzone kobiety i sprawiało mu prawdziwą radość prowadzić z nimi wszelakie dywagacje, bowiem prawda była taka, że sam nie uchodził za normalnego. Przez chwilę milczał, spokojnie pozwalając jej dokończyć wypowiedź, w końcu nieładnie jest się wtrącać i nie przeszkadzało mu absolutnie to, że przed chwilą to zrobił.
Swoją drogą, to było trochę uwłaczające, sugerować że smakowałby jak pieprz. Odrażające, jak można go tak urazić? Najważniejsze jest wnętrze! To przecież oczywiste. Smakowałby zdecydowanie gorzej, dlatego konsumowanie go nie było najlepszym pomysłem.
- To było stwierdzenie?
Powrót do góry Go down
Astaroth Mori
Astaroth Mori

PisanieTemat: Re: Ślepy Zaułek   Ślepy Zaułek EmptyPon Sie 12, 2019 10:07 pm

Z każdą chwilą umysł Astaroth jednocześnie się buntował i ulegał. Gratulację należą się temu dziwnemu jegomościowi, które skonsternował psychikę kobiety, choć ona mniej więcej co trzy sekundy była święcie przekonana, że panuje nad sytuacją lepiej od samego Sherlocka Holmesa. Najbardziej irytujący był fakt, że okularnik ruszył się z miejsca i teraz to ona musiała się obracać to tu, to tam, żeby nie tracić go z oczu. Kto wie co się stanie, gdy ankieter wychwyci jej nieuwagę i uderzy znienacka z kolejnym cyrografem, który pod płaszczykiem pomocy dla wymierających gatunków będzie miał fundowanie galaretki cytrynowej co piątemu dziecku napotkanemu w Anarie? Nie da się oszukać, nie tym razem!
- Tak, to było stwierdzenie. – odpowiedziała w końcu, po czym się zawiesiła. Znowu przejęła wyraz twarzy godny największego taktyka w dziejach, przy czym zaczęła lewitować w pozycji na wpół leżącej. – A może pytanie? W sumie nie wiem. Niszczyciel, to było pytanie? – zwróciła się do jeża patrząc mu głęboko w małe, paciorkowate oczka. Zwierzę wyglądało jakby właśnie czuło presje przesłuchania ze Złym Gliną. Astaroth była święcie przekonana, że wzruszył ramionkami – problem polegał na tym, że nie miał ramionek, a przynajmniej nie należały do zbyt widocznych części u jeży.
- Nie wiemy. – skwitowała ostatecznie, z nutka dumy w głosie, jakby właśnie odpowiedziała w teleturnieju na pytanie za miliony yenów i był pewna wygranej. Zlustrowała ponownie intruza od stóp do głów i prawie się zapowietrzyła. – Szach mat!
Jej krzyk był namacalnym triumfem – grunt to nie wiedzieć, że była jednym z największych antytalentów w szachach, bo wtedy cała odzywka staje się wybitnie kuriozalna.
- Nie jesteś boso – więc Jeżowa Gwardia może wszystko! Nie masz władzy na tym terenie…!
Ponownie się zacięła i utkwiła zdezorientowane spojrzenie w mężczyźnie. Kim w ogóle jest ten ankieter? Tyle wiedziała, że nie ma na imię Okularnik – chociaż może na Zachodzie czy w innych wymiarach funkcjonuje takie miano? Może tam to nawet tytuł szlachecki? „Wasza Krótkowzroczność, zawiadamiamy iż nie widzimy przeszkód w tej wojnie. W sumie nic nie widzimy, jak całe to królestwo.”
Położyła Niszczyciela obok swojego worka podróżnego, po czym powoli podpłynęła w powietrzu do czterookiego delikwenta. Powoli przyglądała mu się z każdej strony, zwracając momentami uwagę na najmniejsze detale takie jak długość poszczególnych pasm włosów czy sposób w jaki szkła okularów załamują światło. Musiała przyznać, że nie wyglądał wcale źle jak na okularnika. Nie był w jej typie, jednakże wzrost przemawiał na jego korzyść. Mimo to nawet zawiła psychika Astaroth stwierdzała, że w wyrazie jego twarzy było coś co najbardziej przypominało jej lisa – nie była pewna tylko czy zamierza wydawać śmieszne odgłosy, czy tez od razu rzuci jej się do gardła. W tym momencie przypomniał jej się początek tej osobliwej rozmowy i domysł, że jegomość najprawdopodobniej należy do którego z wielkich klanów – a to sprawiało, że powinna mieć się na baczności, bo tacy są najgorsi.
- Kim jesteś? – zapytała mrużąc oczy, gdy jej twarz znajdowała się od oblicza nieznajomego nie więcej niż trzydzieści centymetrów. Jej ton głosu był zadziwiająco przytomny i twardy, w niczym nie przypominając kobietę sprzed kilku minut. Powolutku oddaliła się od przybysza, leniwie okrążając go. Nagle pacnęła się w czoło, po czym podleciała z powrotem do torby i sięgnęła do niej, wyciągając kolejną paczkę glonów. Wróciła do okularnika i ponownie wyciągnęła ku niemu jeden kawałek przekąski, jakby co najmniej chciała przeprowadzać egzorcyzmy.
- Glona?
Nie minęły dwie sekundy, gdy przypomniała sobie uwagę o jedzeniu ośmiornicy. Miała wrażenie, że ten typ w specyficzny sposób zaakcentował to jedno, konkretne słowo, jednakże nie była pewna. Mało miałaś perypetii po takich nadinterpretacjach? – usłyszała głos w głowie, który czasem lubił dawać o sobie znać. Tylko czubki uszu Astaroth stały się dziwnie gorące i to chyba nie przez panujący w tym miejscu upał.
- Jednak nie. – rzuciła roztargniona i wsunęła go sama, obserwując spode łba intruza. – Przynajmniej dopóki nie powiesz kim jesteś, ankieterze.
Powrót do góry Go down
Yoshimitsu
Yoshimitsu

PisanieTemat: Re: Ślepy Zaułek   Ślepy Zaułek EmptyPon Sie 12, 2019 10:41 pm

- Niezbyt pewne to stwierdzenie, jeśli używasz słowa pewnie. Oznacza to domysł. A domysły dalekie są od pewności, która jest podstawą stwierdzenia. Stąd też domyślam się iż było to źle zadane pytanie. Dodatkowo, nawet nie wiesz czy było źle zadane. A to oznacza tylko jedno - odpowiedział spokojnie - Roszada. Zgłaszam trzy brydże. Znowu wygrałem. - dokończył robiąc minę jakby faktycznie właśnie zasłużył na order wesołej paskudy. Krok pierwszy - zrobić rozmówcy większy burdel w głowie niż miał do tej pory. Chyba checked. Skoro jednak chyba, to nie mogło być to w pełni prawdziwe stwierdzenie a co za tym idzie - to prawdopodobnie było pytanie.
Chwilę później uśmiechnął się promiennie - zdecydowanie niewiasta potrafiła grać w grę, której zasad oboje nie rozumieli i prawdopodobnie nie będą mieli szansy zrozumieć przez najbliższe kilka stuleci. To dodawało jej smaku. Grze, nie kobiecie, żeby nie było wątpliwości, bowiem aż tak daleko to mało kto swą bosą stopę postawił, na niezbadanych lądach.
- Mówisz? - spytał i uśmiechnął się porozumiewawczo, po czym nachylił się do jej ucha i wyszeptał: - Ale nie założyłem skarpetek. W ten sposób, jest to stopa bosa, lecz w bucie
Na szczęście Yoshimitsu nie był świadomy tytułu szlacheckiego jaki w głowie nadała mu rozmówczyni, bowiem dyskusja mogłaby wtedy nabrać zdecydowanie innego wydźwięku - w końcu pan i władca na zamku Niewi'idzęnic nie mógłby pozwolić tytułować się tak płytko. Umiejętność czytania w myślach zdecydowanie była tą, której czasami mu brakowało - na szczęście miewał przeczucia, które podpowiadały mu zazwyczaj o najważniejszym, a cała reszta to już szczegóły, które wystarczy dopracować.
Spytany o imię na chwilę zamilkł, co Astaroth oczywiście wykorzystała żeby zaproponować mu glona którego nie dostanie. Domyślał się że będzie musiał nauczyć się uprzejmie odmawiać glonom kilkanaście razy w ciągu krótkiej wymiany zdań. Czy jednak powinien jej się przedstawiać? Albo inaczej - czy powinien to robić swoim prawdziwym imieniem? To byłoby nierozważne, w końcu jego opinia, jeśli była jej znana, to zdecydowanie mogłaby tylko wyostrzyć jej czujność. A trudniej grać w yoshi-gierki gdy druga osoba się tego spodziewa. Cholerne gadatliwe mendy, wszystko mu zepsują, wszystko co uknuje. Jedyne co ratowało go w tej sytuacji, to fakt że nigdy w życiu nie połączyłby rozwagi w jednym zdaniu z dziewczyną, no chyba że z przedrostkiem "brak". Jeśli jednak spojrzeć na to obiektywnie, czy on sam należał do najrozważniejszych osób? Może w jego własnym wymiarze, jednakże ten wymiar raczej nie krzyżował się z jakimkolwiek istniejącym naprawdę.
- Jestem strażnikiem błądzących dusz. Przywódcą Straży Zagłady. Śmiertelnym wrogiem rozsądku, głupoty i innych synonimów. Mocarny, potężny i niezniszczalny...wróć. Nie ta bajka - urwał, wykorzystując i lekko modyfikując slogan z dziwnych ruchomych obrazków które kiedyś zaobserwował w świecie sła...ludzi znaczy, ludzi.
- Niektórzy mówią na mnie Yoshimitsu, inni "Ty jebany chuju", a jeszcze inni "przepraszam, jak Ty właściwie tu wlazłeś?". Wybór należy do Ciebie. Dokonaj go mądrze, bowiem z tej drogi może nie być odwrotu - przedstawił się w końcu, lekko poprawiając okulary w charakterystycznym geście.
- Ach i nie jestem ankieterem. Ankieterzy pytają innych o opinię. Opinie bywają krzywdzące. Potem musi mi być z ich powodu bardzo wszystko jedno, a to dość męczące - odparł, po czym podszedł do niej i zabrał jej paczkę z ręki. Podsunął jej pod nos.
- Glona?
Powrót do góry Go down
Astaroth Mori
Astaroth Mori

PisanieTemat: Re: Ślepy Zaułek   Ślepy Zaułek EmptyPon Sie 12, 2019 11:26 pm

Zgubiła się w tej batalii pytań i stwierdzeń. Już sama nie wiedziała co jest czym i czy właściwie powinna o to dalej pytać. A może stwierdzić? Na szlachetny makaron ramen, czemu życie musi być pełne tylu zagadek?! A co jeśli próba któregoś z bóstw? Co jeśli to widmo klątwy Wiecznej Dziewicy? Może przejrzała starożytny lud i ich tajemne obrzędy z mieczo-penisami? To już brzmiało naprawdę groźnie, a każdy szanujący się mag wie, że igranie z pradawnymi czarami enigmatycznych stowarzyszeń może mieć bardzo złe skutki. Postanowiła milczeć póki co i jedynie przyglądać się delikwentowi, który mógł być dziwnym widmem, które przyszło ja pokarać za naśmiewanie się z ogłady Dziewicy. Cóż, jak to mówią – jeśli zabolało to znaczy, że było o tobie. Właśnie, wytknie to temu posłańcowi, niech wie, że nie z nią te numery.
Jak to już bywało kilkukrotnie, mężczyzna miał idealne wyczucie czasu i uwielbiał wtrącać coś w momencie, gdy sama chciała przemówić. Zaczynało ją to lekko irytować i powoli wracała myślami do plany rozsadzenia mu czegoś od środka. Jeśli będzie trzeba to nawet skorzysta z pomocy Coup de Grâce, żeby pozbawić pewnego okularnika którego stawu. Może nadgarstka? Nie będzie wtedy tak sprawnie poprawiał tych okularów, które najwyraźniej nie zostały kupione na dobry wymiar.
- Jak to?! – wydała z siebie coś pomiędzy krzykiem i jękiem zawodu, gdy Yokai przedstawił jej swój ruch znany w niektórych kręgach jako „Skarpetkowe Rozczarowanie – Preludium do Upadających Marzeń”. – To nie fair, to wbrew konwencji obuwniczej.
Skrzyżowała ręce na piersiach i zaczęła piorunować nieznajomego spojrzeniem pełnym wyrzutu. Czuła się oszukana i wykorzystana. Na szczęście nie fizycznie, gdyż to już skończyłoby się śmiercią każdego, kto by tego spróbował. Bolesną śmiercią i być może nawet tatuaż by go nie uchronił. Liczyła, że chociaż dowie się cóż to za perfidna gnida tak jej psuje wszystkie plany na najbliższą przyszłość i przedstawi swoją listę żądań w miarę treściwie. W końcu każdy kto w taki sposób kończy partie powinien mieć w tym jakiś cel, jakieś pakty w zanadrzu. Czyżby to jednak były porachunki klanów? Może to sięgało nawet mafii jej brata? Jeśli tak to tak złoi gówniarzowi skórę, że nie będzie wiedział którędy do góry.
Jej oczy delikatnie się rozszerzyły, manifestując zainteresowanie, gdy mężczyzna zaczął wymieniać swe tytuły. Aż sapnęła z irytacji, gdy okazało się, że był to fałszywy alarm i postać czterookiego wciąż pozostaje zagadką. Już miała wybuchnąć na niego, gdy ten ponownie postanowił wbić się z kolejną wypowiedzią. W myślach już widziała dokładnie jak ukręca mu łeb przy miejscu, gdzie plecy tracą swoją i tak niezbyt szlachetną nazwę. Była w stanie sobie wyobrazić jak okulary rozbijają się na kamiennym podłożu, a piach miesza się z nieco przypalonymi czarnymi włosami. Ciąg wspaniałych i dziwnie malowniczych wizji przerwała upragniona informacja, którą w końcu postanowiono jej sprezentować.
- Yoshi…mitsu. – powtórzyła na głos to imię, które wydawało jej się dziwnie znajome. Skąd ona je kojarzyła? Była święcie przekonana, że ktoś już go używał, jednakże z samym posiadaczem nie spotkała się nigdy wcześniej. W między czasie Niszczyciel zdążył przytuptać w miejsce, gdzie się zatrzymała i skorzystać z okazji. Złapał ząbkami opadający na ziemię długi kawałek białego materiału jej stroju i z zapałem godnym najlepszych sportowców zaczął ciągnąć go, odpychając się malutkimi łapkami do tyłu – zupełnie jakby chciał powiedzieć „matka, wracamy do domu, bo robisz mi wstyd przed jedzeniem”. Niedługo później podsunięto jej paczkę glonów i zaproponowano jednego. Zupełnie nie łącząc faktów uśmiechnęła się szeroko, a jej oczy zabłyszczały.
- Chętnie! – odparła entuzjastycznie, po czym wzięła dwa glony, które z radością zaczęła pałaszować. Dobrze, że nie dała Yoshimitsu przekąski, skoro miał swoje opakowanie. Kiedy tylko przełknęła ostatni kęs i oblizała palce z soli zamarła. Jej wyraz twarzy znów zmienił się na mieszaninę powstrzymywanej agresji i niepewności. Przypomniała sobie.
- Tokugawa. – rzuciła z lekką niechęcią, choć personalnie nic nie miała do tego klanu. Jak już to do całej arystokracji, która już wiele lat temu ukazała jej swe oblicze na własnym podwórku. Potem nie było wiele lepiej. Mimo to w szkarłacie oczu Astaroth figlowały iskierki zainteresowania. Yoshimitsu, jeden ze starszych członków klanu Tokugawa. Osoba, na której temat nie słyszała nic dobrego. Ba, można było odnieść wrażenie, że inwektywy to jego sługa lista imion. Kobieta stała się bardziej podejrzliwa niż agresywna, ale tym wnikliwiej zaczęła przyglądać się okularnikowi. Chwilowo zniknęła otoczka rozkojarzonej dziewczyny, która nie umie twardo stąpać po ziemi zarówno dosłownie jak i w przenośni.
- Czyli ta twoja Straż Zagłady to jakaś gra? Enigmatyczne określenie na zamach stanu, bo cesarz również zastanawia się jak ty właściwie tam wlazłeś?
Kącik jej ust drgnął nieznacznie, gdy obserwowała czarnowłosego, starając się dojrzeć zarówno podstęp jak i szansę na odskocznię od rutyny. W przypadku tego drugiego część jej umysłu automatycznie podnosiła bariery, które zostały wytworzone przy wielu sytuacjach, gdyż inni ją zawodzili lub wprost ranili. Nie zamierzała dać się tak upokorzyć po raz kolejny, jednakże jednocześnie z roku na rok coraz bardziej doskwierała jej samotność i rutyna. Nawet jeż na moment się zatrzymał i spoglądał na każdego po kolei, energicznie ruszając ryjkiem na znak intensywnego niuchania.
Powrót do góry Go down
Yoshimitsu
Yoshimitsu

PisanieTemat: Re: Ślepy Zaułek   Ślepy Zaułek EmptyWto Sie 13, 2019 12:10 am

- Granie fair jest takie nudne. Zasady i konwencje wymyślone są po to, aby odebrać zabawę tym, którzy nie myślą pod szablon wepchnięty nam w głowię w młodości, w naszych wielkich, arystokratycznych rodach - odparł spokojnie, napawając ostatnie trzy słowa taką dozą sarkazmu, niechęci i jawnej wręcz pogardy, że nawet jeż musiał to odczuć. Fakt faktem, nie dogadywał się ze swoją "rodziną". Fakt faktem, nie dogadywał się też z innymi rodzinami - skoro więc miał problem generalnie ze wszystkimi, to prawdopodobnie wina nie mogła leżeć po jego stronie, tylko sam w sobie system był zepsuty. Tak, zdecydowanie tak było.
- Nie. Yoshimitsu. To jednoczłonowe imię - poprawił ją spokojnie, czekając na rozwój wypadków. Sam był lekko zaskoczony że nie skomentowała w żaden sposób tego że właśnie ukradł jej paczkę glonów. Gra? Czy ona naprawdę się nie zorientowała? No cóż, można to wziąć za dobrą kartę - jeśli to była rozciągnięta gierka, w którą oboje grali, to nic mu nie szkodzi, a jeśli nie - tylko więcej zyska.
- Proszę. Możesz wziąć ją w całości - odparł z niewinnym uśmiechem, który nagle zmienił się w grymas niechęci. Nazwiska, wszędzie nazwiska, zupełnie jakby to z czyjego plemnika się narodził miało go definiować lepiej niż jego czyny. Jak dla niego to z jakiej rodziny się pochodziło nie miało żadnego przełożenia na rzeczywistość - można było pochodzić z najwspanialszego rodu jaki istnieje i być odpychającym cipciakiem.
- Nie. Po prostu Yoshimitsu - poprawił ją po raz kolejny - Nie uważasz że brzmi to zdecydowanie lepiej, niż Tokugawa Yoshimitsu? Moim zdaniem zdecydowanie lepiej brzmi samotnie, bez zbędnych dodatków i schedy rodzinnej. Szczególnie że wszyscy którzy mieli moją uwagę w tym rodzie, są martwi od paru stuleci - dodał merytorycznie. Szczególnie że te świnie przebrzydłe robiły mu jakąś obrzydliwą opinię, jakoby miał mieć "paskudną osobowość". Toć to kłamstwo, toć on jest jako ten groszek niewinny ostatni w puszce groszku, niewinny niczym pomidorek spokojnie rosnący sobie i niewadzący nikomu. To że czasem doprowadzi kogoś do załamania nerwowego, to po co być od razu taki delikates? Niektórzy starcy też potrafią nieźle wściec, a zamiast szkalować się ich szanuje i nazywa mędrcami. Kupa byka.
- Tak, bardzo ładnie. Prawie masz rację ze Strażą Zagłady. A raczej miałabyś, gdyby nie fakt, że całkowicie się mylisz - odpowiedział - Może zacznę od końca - dodał i zamilkł na chwilę, starając się przekazać jej wszystko na tyle zwięźle żeby nie zdążyła zapomnieć od czego zaczął kiedy już skończy - kto ją tam wie, czy dziewczyna zdoła się skupić na tyle by w trakcie wypowiedzi nie stwierdzić nagle że jednak glona.
- Na końcu nie będzie niczego, bowiem wszystko ulegnie zagładzie. Świat rozpoczął się chaosem i skończy się chaosem, po tym gdy nadejdzie ostateczna śmierć ostatniej żywej istoty, zaś ostatni budynek zawali się, gdy ostatnia jakkolwiek określona rzecz lub istota obróci się w proch razem ze całym światem. Do tego dąży istnienie, każde istnienie. Istnieje aby przestać istnieć. Taka jest prawda - życie to tylko droga którą przebywasz do śmierci, potem nie ma już nic - powiedział spokojnie i na chwilę urwał, starając się utrzymywać kontakt wzrokowy aby mieć pewność że w jej oczach ujrzy chociaż szczątkowe skupienie, zamiast nagłych rybich oczu nieświadomego dziecięcia.
- Niestety, z jakiegoś powodu na świecie wciąż istnieją osoby które starają się zapobiec naturalnemu porządkowi chaosu, naturalnemu ładowi nieporządku i próbują odbierać rytm świata. Lecząc rannych, ratując skazanych na śmierć, gasząc pożary, zapobiegając kataklizmom. Utrudniają zagładzie działanie w swoim tempie. Czy ktoś walczy z tym rażącym ingerowaniem w perfekcyjne istnienie, w jego absolutny brak? Nie. Wychwalają tych, którzy rujnują piękne działanie sędziwej śmierci. - dodał, a jego wyraz twarzy stał się poważny i pozbawiony zwykłego uśmiechu.
- To właśnie dlatego postanowiłem założyć Straż Zagłady, organizację która zadba by Ci którzy mają umrzeć, zostali martwi. By to co ma zostać zniszczone, nie zostało uratowane. To czego chce, to zaprowadzić pokój i sprawiedliwość. A czy jest coś sprawiedliwszego i idealniejszego, niż absolutne zniszczenie wszystkiego co istnieje? To proces któremu nie trzeba pomagać, radzi sobie sam. Jednakże wiele osób stara się mu przeszkodzić - urwał na moment, żeby po raz kolejny upewnić się że niewiasta nadążą.
- Mówiąc bardziej dosadnie - to z nimi zamierzam walczyć. Niszczyć tych, którzy zagrażają cyklowi zagłady. Odbierać życie tym, którzy na siłę próbują je zatrzymać. Tak naprawdę wystarczy samo powstanie i kilka udanych akcji, a potem Straż będzie mogła spokojnie doglądać plonów. Zadbanie by wszystko działało tak jak powinno, prędzej czy później doprowadzi do zemsty i nienawiści. A to prowadzi do większej ilości nienawiści i chaosu. Potem krąg sam się napędza a nawet Ci co działają przeciw Straży zostaną z niczym, bowiem działając przeciw niej, będą tak naprawdę po jej stronie - zakończył swoją przedłużającą się wypowiedź. Dopiero po dłuższej chwili ciszy, którą dał jej żeby mogła to sobie dokładnie poukładać, postanowił dodać coś jeszcze.
- Wiesz dlaczego nie pytam czy chcesz mieć z tym coś wspólnego, tylko gratuluję Ci przyjęcia? Ponieważ oboje szukamy tego samego, nawet jeśli w różnych postaciach - dorzucił i teraz zostało mu już tylko czekać, czy Astaroth przetrawi to co właśnie powiedział, czy jednak jej mózg widowiskowo się rozpryśnie na oczach wszystkich tu zebranych. Obie opcje wydawały się równie pociągające. Oczywiście należało też brać pod uwagę że mogła stracić zainteresowanie już w połowie jego wypowiedzi albo że podejmie sie próby wyparcia prawd które jej objawił. Takie rzeczy się zdarzały. Wtedy po prostu będzie już wiedział, że zbyt pochopnie osądził ją jako pewien pozytywny aspekt szaleństwa. Jak to mówią, gówno wydarza się.
Powrót do góry Go down
Astaroth Mori
Astaroth Mori

PisanieTemat: Re: Ślepy Zaułek   Ślepy Zaułek EmptyWto Sie 13, 2019 1:05 am

Nie spodziewała się takiej reakcji, choć lepiej niż znaczna większa osób ją rozumiała. Nie spotkała się wcześniej z takim zachowaniem, z tak jawnym okazywaniem tego, co ona mimo szczerych chęci wciąż często powstrzymywała gdzieś tam w środku. W porównaniu do młodzieńczych lat i tak jest kolosalna różnica wynikła z momentu załamania psychiki, jednakże jej do tej pory nie przyszło do głowy by odrzucać nazwisko. Tutaj zatem rodzi się fantastyczne pytanie – dlaczego? Seimei jest pociesznym dzieciakiem, jednakże jest jedyną osoba, którą Astaroth jest w stanie znieść z całego klanu. Co prawda ci najmłodsi są jej bardziej niż obojętni, jednakże nie wróży im świetlanej(w jej mniemaniu) przyszłości.
Z zamyślenia wyrwała ją jedna informacja – osoba stojąca przed nią odsłoniła się ze swoim czułym punktem. Skoro pozwala sobie na taką a nie inną reakcję, gdy są sam na sam w otoczeniu wiekowych skał, ton piachu i jeża to znaczyłoby, że wszelkie przekazy są mniej lub bardziej szczere. Nim mogła się odezwać (na litość bogów!) Yoshimitsu postanowił uraczyć ją niesamowicie obszernym wytłumaczeniem swojej wizyty w jej samotni, do której mało kto się zapuszczał. Umysł już nie tak młodej Mori bywał jak kalejdoskop zrzucony ze schodów, jednakże potrafił się czasem zatrzymać i z wnikliwością godną najlepszych badaczy analizować najbardziej upierdliwe szczegóły. Tak było w tym wypadku, gdy słowa starszego Yokai spływały powoli wśród ziaren złotego piasku niczym życiodajny strumień. Sens wypowiedzi torował sobie drogę wśród tych nieprzyjemnych dla wielu miejsc i zakamarków, które równie dobrze mogłyby być umysłem Astaroth. Niedostępny, zmieniający się każdego dnia niczym wędrujące wydmy. Skrywający w swych odmętach ruiny tego, co niegdyś miało trwać przez tysiąclecia w swej chwale. Właśnie w miejscu takim jak to słowa Yoshimitsu trafiały na podatny grunt.
Wszystko zmierza ku zagładzie.
Nagle to jedno krótkie zdanie nabiera sensu na podobieństwo chwalonej przez eony przepowiedni. Wszelkie plany na życie kobiety, która chciała jak najlepiej dla swej rodziny – zagłada. Pustkowia Rebeliantów i inne miejsca zarówno w wymiarze Enishi jak i istot krótko żyjących – trwałe świadectwa postępującej zagłady. Nawet to miasto, które zdaje się milczeć w reakcji na niewygodną dla niego prawdę – świadectwo zagłady, o której powodach można nie pamiętać, a która nadejdzie. No właśnie, co jeśli te poorane wiatrem resztki trzymają w sobie historię o tych, którzy próbowali przeciwstawić się chaosowi? Co jeśli właśnie dlatego nikt już ich nie pamięta?
Z każdym kolejnym zdaniem coraz bardziej przyswajała objawioną prawdę, z którą przybył do niej ten, który okazał się być w podobnej sytuacji co ona, a o czym nie zdawała sobie sprawy. Zapewne przez brak informacji – sama nie bywa zbyt często w domu, a mało kto poza Seimeiem ochoczo zamienia z nią parę słów. Czarna owca rodziny, ulubiony przedmiot dyskusji, która miałaby poprzeć prostackie żarty o tym, że kobiety nie mają takiej siły jak mężczyźni i właśnie dlatego dziedzictwo spada na synów. Przypomniała sobie fale nienawiści i pogardy, które zalały jej wnętrzności płynnym ogniem, jednocześnie zamieniając płuca w skamielinę.
Gdy Yoshimitsu skończył wciąż potrzebowała paru chwil w ciszy, by uspokoić oddech i odzyskać względne panowanie nad własnym ciałem. Była beznadziejnym kłamcą, gdy odkryło się jej największe bolączki, co niestety skutkowało ciężkimi momentami na oddech. Rozejrzała się powoli dookoła, przesuwając spojrzeniem po wyszczerbionych kamieniach i niezbyt precyzyjnych już hieroglifach okalających wejście do starożytnej budowli. Widziała tuż za progiem zwalone gruzy, niszczejące bryły skalne, które za kolejnych kilka tysięcy lat znikną całkowicie.
Spojrzenie Astaroth padło na paczkę glonów, które wzięła od okularnika dosyć nieświadomie, a które jednocześnie wydały się dziwnie znajome. No tak, ta sama firma, ten sam wariant. Przynajmniej miał dobry gust do przekąsek.
- Glona? – zapytała, skubiąc jednocześnie jeden z płatów ukochanego jedzenia. Tym razem jednak to ona ubiegła Yoshimitsu i odezwała się niedługo po uprzejmym pytaniu, które przejawiało oczywiście nieskazitelną troskę o prawidłowe odżywianie mężczyzny.
- ”Z prochu powstałeś, w proch się obrócisz” – jak to mówią. – zaczęła ponownie, przepływając w powietrzu w pobliże wyżłobionej ściany, którą z takim zapałem dzisiaj studiowała. Przesunęła dłonią po chropowatej powierzchni, czując jak znaki odznaczają się pustką pod jej skórą. – Proch to ładny stan. Taki, lekki, miękki wręcz. Proch, popiół. Gdy dobrze wymierzę czar tyle mniej więcej może zostać.
Uśmiechnęła się lekko do siebie, po czym spojrzała przez ramię na najdziwniejszego gościa ostatnich miesięcy, a może nawet lat. W jej oczach odbijała się burza zdolna dorównać najdzikszym kataklizmom.
- Zaciekawiłeś mnie. Mimo to nie sądzę bym mogła ci tak po prostu zaufać przy pierwszej okazji, zatem wyjdę do ciebie z propozycją. – teraz sama mogła przypominać lisicę lub syrenę, która płynąc w powietrzu właśnie zamierza zawrzeć pakt, który może pogrążyć w rozpaczy całe kontynenty. Nonszalancko oparła się w powietrzu o ramię Yoshimitsu, dziękując przy okazji za lewitacje, bez której wyglądałaby przy tej osobie komicznie. – Okres próbny. Jeśli udowodnisz mi, że ze tymi okularami kryje się faktyczna chęć zniszczenia urokliwej do wymiotów drabinki. Drabinki, w której szczeble takie jak Tokugawa nie muszą być tak nietknięte. Potem przyjdzie czas na inne – o ile mnie nie zawiedziesz.
Zachichotała wesoło, po czym odpłynęła żwawo, obracając się zgrabnie w powietrzu. Dokończyła kolejne opakowanie przekąski, które w ślad za poprzednim wylądowało w worku, by ponownie oblizać palce. Czasem spojrzała na mężczyznę i była to mieszanina ostrożności, entuzjazmu i niechęci, która wciąż kiełkowała gdzieś w środku Astaroth. Wizja, którą jej roztoczona była zbyt piękna, zbyt kusząca i zabawna, dlatego też w pierwszej kolejności brała pod uwagę to, że Yoshimitsu zdradzi ją gdy będzie mu to odpowiadało. Chętnie zobaczy jednak jak daleko ten typ jest w stanie posunąć się w swej grze.
- Sądzisz, że aż tak dużo o mnie wiesz? – zagaiła w końcu, przesuwając się jak polująca lwica tuż za plecami Yokai. – To zabawne i ciekawe jednocześnie. Objaśnij mi to. Chcę wiedzieć. – dodała, tupiąc w powietrzu nogą.
Powrót do góry Go down
Yoshimitsu
Yoshimitsu

PisanieTemat: Re: Ślepy Zaułek   Ślepy Zaułek EmptyNie Sie 18, 2019 8:45 pm

Zignorował pytanie o glona - nie chciało mu się po raz kolejny powtarzać, więc tylko uprzejmie pokręcił głową. Zaskoczyła go na swój sposób. Nie spodziewał się że jej młody ( z jego perspektywy) chłonny umysł tak szybko przyswoi ogrom informacji który przekazał. Raczej oczekiwał że będzie musiał się dziesięć razy powtarzać i cierpliwie tłumaczyć wszystko po raz kolejny i kolejny. To dobrze, był zdecydowanie zbyt leniwy żeby rajcowała go ewentualność powtarzania tego samego w kółko.
- Nie do końca. Proch to dalej coś. Coś jest odmienne od niczego. To prosta różnica - popiół to wciąż zbyt wiele. Celem jest brak czegokolwiek, dążenie do absolutnej destrukcji. A to wymaga dokładności i precyzji. To bardzo ważne - odrzekł spokojnie, chociaż zupełnie nie na temat. Niestety, tak już miał - czasem zdarzało mu się myśleć kilka kroków za daleko, przez co nieprzystosowany rozmówca mógł mieć problemy z załapaniem o co mu właściwie chodzi. Spokojnie sięgnął pod płaszcz, wyciągając paczkę papierosów i odpalając jednego naprędce.
- Jednakże skoro jesteś takim fanem popiołu...papieroska? - spytał wysuwając w jej stronę jednego z umilaczy czasu, jednakże szczerze mówiąc po cichu liczył że dziewczyna nie przyjmie. Niechętnie by się dzielił, nawet nie dlatego że był skąpy - po prostu dla zasady głoszącej, że co należy do kogoś innego jest też jego, a co jego - tego nie rusz.
Słowa "okres próbny" trochę go rozbawiły. Ta wypowiedź była złożona w ten sposób że miał już absolutną świadomość, że będzie to całkiem zabawna znajomość. Zaciągnął się papierosem i powiódł wzrokiem gdzieś ponad jej głową, co z jego wzrostem wcale nie było ekstremalnie trudne. Dopiero po chwili ciszy postanowił się odezwać.
- Sprawdziłem wszystkie za i przeciw i przystaję na Twoją propozycję. Przyjmuję Cie na okres próbny, jeśli się sprawdzisz to przejdziemy do następnej fazy planu - odparł spokojnie, mimo że gotów był do wymiany zdań na poziomie króla przemawiania i manipulacji, w wypadku gdyby jego mały zabieg nie wystarczył. Nie wiedział czy spodziewać się że niewiasta się bezmyślnie zgodzi czy jednak zauważy że trochę obrócił sprawę - była nieprzewidywalna. To sprawiało że była w jego oczach zdecydowanie ciekawsza, w końcu osoby do bólu oczywiste były równie oczywiście nudne. Z nią przynajmniej będzie mógł się pobawić, zabić trochę nudy a może nawet faktycznie mu się przyda. W końcu z takim głównie zamiarem tu przybył - nawiązać pożyteczną znajomość.
- Czarna owca rodu. Samotnik, poszukujący kontaktu. Niepożądany numer jeden, próbujący odnaleźć się w społeczeństwie, mimo że wie że nie jest to jego miejsce. Ktoś, kogo rodzina niechętnie widzi w gronie przyjaciół, ale obawia się mieć w gronie wrogów - powiedział spokojnie - Brzmi znajomo?
W sumie trochę strzelał, po prostu opowiadał o sobie. A to jak bardzo adekwatne było sprawiało, że cała ta rozmowa nabierała jeszcze więcej smaku.
Powrót do góry Go down
Astaroth Mori
Astaroth Mori

PisanieTemat: Re: Ślepy Zaułek   Ślepy Zaułek EmptyPon Sie 19, 2019 12:28 am

Kiedy tłumaczył jej bazowe założenia swojego dziwnego wymysłu Astaroth założyła ręce na piersiach i kiwała głową z absolutnym przejęciem i powagą jednocześnie. Zupełnie, jakby słowa Yoshimitsu objaśniały właśnie uniwersalną, niepodważalną prawdę wszechświata, a kobieta tylko mu przytakuje niczym pani profesor sprawdzająca na egzaminie dobrze wyuczonego ucznia. W tej kombinacji poboczny obserwator odniósłby wrażenie, że to specyficzny członek rodu Tokugawa jest werbowany gdziekolwiek, nie na odwrót.
Jej wzrok padł na paczkę papierosów i uniosła brwi z uśmiechem. Podskoczyła w miejscu, przepłynęła w powietrzu dookoła mężczyzny, po czym usiadła „po turecku” na takiej wysokości, by ich oczy były na równej linii.
- Nie wziąłeś glona. Nie ma glona, nie ma papierosa. Sprytnie, wiedziałeś o zasadach i wiesz, że teraz nie powinnam nic od ciebie brać. – rzuciła wesoło jakby właśnie doceniała kunszt najlepszego gracza w pokera. Inna sprawa, że Astaroth nie paliła. Sporadycznie, od wielkiego święta i w sytuacji wybitnie stresującej daje się skusić na jednego, jednakże sama z siebie nie przepadała za tą używką. Wolała alkohol, szczególnie, że niektóre trunki dobrze smakowały, a nawet jeszcze ładniej pachniały.
Ponownie się poderwała i zbliżyła się do miejsca, w którym powinien być Niszczyciel. Zastała tam tylko okrąglutką dupkę, którą od brzoskwini odróżniała jedynie rzadka sierść i śmieszny, króciutki ogonek. No i może jeszcze chudziutkie nóżki, brzoskwinie raczej nie miewają nóżek, a przynajmniej nie przez pierwsze pół roku po terminie ważności. Podniosła gryzonia i posadziła go sobie na głowie, gdzie lubił siedzieć i obserwować świat z komfortowej pozycji. Rozejrzał się dookoła, po czym nie spuszczał wzroku z Yoshimitsu. Ba, nawet go ofukał groźnie, jakby grożąc, aby ten się pilnował. Prawdopodobnie było tam coś jeszcze o prawie do adwokata.
- Hej, zaraz! To TY masz mieć okres próbny! Głupiutki Tok…Yoshi. Yoshimitsu. No. – szybko przypomniała sobie, że jej rozmówca nie przepada za swoim klanem, a też nie widziała sensu, by za każdym razem naciskać ten czuły punkt. Okularnik mógł przychodzić z ciekawą propozycją, która wypełni jej nudne wieczory czy też leniwe poranki – nie warto drażnić kogoś takiego, gdyż zgadzała się z jednym. Kogoś takiego lepiej mieć wśród przyjaciół niż wrogów.
Następne słowa Yokai sprawiły, że Astaroth na moment spoważniała, zupełnie jakby czas w jej osobistej przestrzeni na moment zwolnił do granic możliwości. Spojrzenie czerwonych oczu padło na ścianę zapełnioną hieroglifami, choć w tym momencie nie widziały ruin, nie widziały piachu i rażących plam słońca. W umyśle kobiety przewijały się obrazy sprzed lat – całe pasmo nieszczęść, upokorzeń, spirala sytuacji, w których dobre chęci i ogrom włożonej pracy nijak nie przekładał się na efekty. Jak łatwo w takim wypadku dojrzeć, że świat nie jest sprawiedliwy. Ba, nawet nie stoi obok sprawiedliwości.
Jej wzrok w końcu wrócił do kompana rozmowy i zawisł na ciemnych tęczówkach odgrodzonych szklaną barierą okularów. Oczy Astaroth zdawały się emanować wszystkim i niczym. Przechyliła lekko głowę w bok, po czym się uśmiechnęła. Chwilę potem uśmiechnęła się. Zaraz przyszedł urywany chichot, który szybko przemienił się w szczery, wręcz niewinny śmiech. Nawet Niszczyciel wydawał się skonsternowany, gdyż obrócił łebek tak, by zerknąć w dół, na twarz swojej pani.
- Tak, zagłada. – westchnęła jakby z rozrzewnieniem. – Destrukcja. Koniec. Tak, koniec jest bardzo potrzebny. Koniec to spokój. – ponownie usiadła w powietrzu, spoglądając urokliwie w stronę Yoshimitsu, choć jej oczy zdawały się nie do końca go zauważać. Jej serce wypełniała tęsknota za końcem tego całego cyrku, w którym żyła tyle dekad, te kilka stuleci. W gruncie rzeczy bez żalu pożegnała by się z życiem, gdyby nie fakt, że jest niesamowicie uparta i złośliwa, nawet wobec życia samego w sobie.
- Podoba mi się pilnowanie końca. Koniec powinien nadejść. W tym mogę nawet pomóc. – mruknęła z dziecięcym wręcz entuzjazmem.
Powrót do góry Go down
Sponsored content

PisanieTemat: Re: Ślepy Zaułek   Ślepy Zaułek Empty

Powrót do góry Go down
 
Ślepy Zaułek
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: 
Argyrei
 :: Tereny Neutralne :: Pustynia Fàsach òr :: Ruiny Nieznanego Miasta
-
Skocz do: